Jest tu paru zapaleńców, którzy w tym właśnie wieku około-chrystusowym, czyli wieku uzyskania świadomości boskiej [!!!], wieku Sjakiamuniego spod drzewa Bodhi [!!!], udają się do Opavy w poszukiwaniu swojego zrozumienia. Bo już czas.
A Opava to takie miasto w Czechach, które słynie ze zdjęć. Jest tu szkoła, ba, 5-letnie studia, które z bliżej mi nieokreślonych przyczyn są mocno popularne i cenione na całym podwórku fotograficznym.
Nie wiemy o co dokładnie chodzi (nie dociekamy generalnie), ale, że najłatwiej małpować- no to małpujemy. Jedziemy zatem Hyundaiem o 5 rano z Krakowa. Mamy z sobą swoje najlepsze zdjęcia, które- wierzymy- przyćmią swoją głębią całą Opave i rzucą ludzi na kolana.
21 stycznia- konsultacje portfolio.
a do końca lutego- można składać teczkę ze swoimi pracami i mieć nadzieje na przejście do II etapu. Mamy nadzieje- jak każdy- więc palimy ropę.
Przyczółki:
Wojtek M. mówi w samochodzie, że nie należy byle gdzie srać. Tłumaczy o co chodzi, że to intymne, i że on zawsze wybiera dokładnie i z namysłem. Chyba wręcz świadomie- jak na niego patrzę. Bo można się związać emocjonalnie z miejscem -mówi- i co wtedy? Doradza, robi to delikatnie ze współczuciem dla drugiego człowieka, który niestety MUSI i już nie ma czasu specjalnie myśleć o tym gdzie i po co?
Przekuwam jednak te pouczenia w dobrą monetę i właśnie nagle uznaje, że trzeba iść na całość, że nie należy się obawiać tego emocjonalnego przywiązania i wręcz po chamsku się przywiązać- tak od razu. Więc wbiegam do budynku tego Instytutu i pierwsze co robię to zdobywam brawurowo pierwszy przyczółek. Jest mi dużo lżej potem. Lepiej funkcjonuje, bo czuje się bardziej jak w domu.
Potem stajemy do kolejki i oglądamy konkurencje. Ten mi wygląda na artystę, tan jest tu przypadkiem, a tamten wystylizowal sie na Dabrowskiego itd- takie zwykłe, ludzkie mądrości nachodzą człowieka. Jest zresztą co oglądać bo 350 osób naszło na Opave. 35 z nich się tu dostanie. Każdy myśli (jedni tylko częścią swojego mózgu, a inni całością)- że będą to właśnie oni. Życie :). Ja ich zresztą rozumiem...
Dostaje do ręki numerek 94-- ohoho, myśle, że dobry to omen bo ja bardzo lubię ten zestaw cyferek. Przecież w 1994r. tyle się u mnie wydarzylo- że nawet dziś po latach używam tego zestawu w różnych miejscach typu "kod do tajnego sejfu" itd ;) No to może będzie nowe rozdanie kart w moim życiu- myślę?? Myślenie nie jest przecież zabronione.
Potem włazimy na dużą sale i siadamy na krzesełkach. Widzimy te ikony typu Streit, Birgus itd i te ikony do nas mówią coś na temat egzaminów, ale na luzie np.: "podczas rozmowy proszę was abyście mowili, ze interesujecie się sztuką. Nawet jeśli nie chodzicie na wystawy, to broń cię panie boże nie mówicie tego. Mówcie, ze chodzicie..." itd. W sumie chyba ponad godzinę to trwalo, a potem zaprowadzili nas w inne miejsce Opavy- do jakiejs duzej, moze nawet i wielkiej galerii sztuki wspólczesnej gdzie wisiały m.in masowo zdjęcia studentów z Opavy.
Hubercik mówi: i widzisz Wojciech, raczej nikt tu nie robi tego co ty.... A ja myśle: "uffff, to może i na szczęscie ;)?". Mimo tego, że wiele zdjęć było bardzo ładnych i dobrych to raczej pozostaje wrażenie, że wszystko jest robione na jedno z grubsza kopyto. No ale w końcu to szkoła...a szkoła óczy jak to mówią.
Później następuje szybkie przejście do gmachu instytutu i rozpoczęcie konsultacji. Prace konsultuje kilka osob (z 8??), można udać się do dwóch masterów.
Przez większość czasu chyba spałem, wiec nie jestem w stanie zaświadczyć o poziomie tego co ludzie pokazywali, niemniej to co widziałem było mocno przeróżniaste. Od zdjeć reporterskich zrobionych na ulicy po abstrakcje. Bylo wszystko. Była też sosna, którą słynny tupolew kosił- możliwe, że dla Czechów to było ożywcze- dla mnie: usypiające. Więc spałem. Ale nie, że taki wyluzowany i zdystansowany. Postanowiłem się nie nakręcać w imię tego hasła, że życie polega na "spinaniu się" i "rozluźnianiu" i tylko trzeba umieć odróźnić momenty, w których nalezy zastosować jedno albo drugie i nie mylić ich.
Tutaj lepiej było spać, bo zdjęcia już przecież były wykonane...a i Wojtek otworzył jakieś piwo na miodzie no to pociągnąłem- nie powiem.
Trzecim przyczółkiem (nadzieją) było to, że trzy nasze nazwiska zostały podkreślone na długiej liście niepodkreślonych wg oceny p. Pospiecha! Czy to cos oznacza?? Nic.
Ale jest nadzieja i możliwość dalszego śnienia sobie tego snu, że jesteśmy, aż tak zajebiści....!
Sleeping by the Opava- jak to Hubert ujął. Dreaming of Opava....itd :)
Bo nikt również nie zakazuje sobie czasem pomarzyć jakby to bylo milo postudiować sobie na jednej z najlepszych uczelni foto w Europie :)
1 komentarz:
"(...)więc palimy ropę"
kurwa
i to jest największe zaskoczenie tego wyjazdu
bo nie wiedziałem, że to diesel
h
Prześlij komentarz